***
Kastielowi coraz bardziej odechciewało się żyć. Codzienne tortury go wykończają z dnia na dzień. Nie uczęszczał już do szkoły.Nauczyciele powiadomili jego rodziców o jego stanie. Byli już przed domem.-Kastiel! Kastiel otwórz! - krzyczała jego matka.
Ociężale wstał z łóżka i otworzył im drzwi.
Jak ty wyglądasz?! - wrzasnął jego ojciec.
- Tak jak zawsze.
-Podbite oko, głębokie rozcięcia na policzku, posiniaczone nogi i ręce, jak zawsze tak? - krzyknęła kobieta.
- Ubieraj się, jedziemy do szpitala. - zarządził ojciec.
- Ech... Okey.
Poszedł na gore, założył koszulkę i jeansy. Zamierzał już wracać do rodziców, gdy pojawiła się Nightmare.
- Gdzie się wybierasz? - spytała.
- Rodzice przyjechali, zabierają mnie do lekarza.
- Nie możesz. - stanęła blokując przejście przez drzwi.
- Właśnie, ze mogę! Wiesz jak to wszystko boli?
- Nie rozumiesz!
Chłopak przesunął ją, lecz na nic to dało gdyż Nightmare przywołała swoją kose i uderzyła o podłogę. Chłopak momentalnie osunął się z bólu na podłogę.
- Wysłuchaj mnie. - poprosiła.
Ból ustał, czerwono włosy oddychał szybko i płytko. Każda maleńka tkanka jego ciała drżała pod wpływem bólu.
- Jeśli wejdziesz do tego szpitala czeka cie jeszcze gorsze cierpienie.
- A to co mi robisz nie jest tym najgorszym?
- Wyobraź sobie, ze robię to najdelikatniej jak tylko potrafię.
- Postaram się. Ale dlaczego wcześniej mogłem normalnie chodzić do nich?
- Odkąd zabiłeś Marco, ciąży na ciebie klątwa. Każdy ośrodek, który może ci pomoc, najbardziej ci szkodzi. - wytłumaczyła.
- To co mam zrobić, nie dam rady uciec.
- Man plan. Masz, skalecz mi tym skórę... Nie patrz się głupio, tylko to zrób. - wręczyła mu mały sztylet.
Przejechała palcem po ranie, następnie nakreśliła na podłodze, jakieś nieznajome Kastielowi znaki. Kazała mu się złapać za rękę i wskoczyć razem. Jak powiedziała, tak zrobili. Przez chwile zakręciło im się w głowie, brakowało im już powietrza. Na szczęście już dotarli. Byli przed drewniana chatka w lesie.
- Gdzie jesteśmy? - zapytał Kastiel.
- Pamiętasz rodzinę Black'ów?
- Tak, pamiętam. Nawet chodziłem przez rok do tej samej klasy z ich córką. Była bardzo skryta, zamknięta w sobie. Dobrze się uczyła. Pamiętam jak się zaprzyjaźniliśmy, dostałem kolejną pałę i zaproponowała mi pomoc w nauce. Bardzo lubiłem, mam nadzieję, że z wzajemnością. Ach... ale kiedy bardziej ją poznałem, dowiedziałem się, że ojciec i matka się nad nią znęcali. Wkrótce wcale nie pojawiała się w szkole. Rodzice jak i ona zniknęli bez śladu. - powiedział.
- Tak. - odparła smutno spuszczając głowę. - Chodź, oprowadzę cię.
Weszli do domu. Wszędzie było pełno pajęczyn. Mieszkanie nie było duże. Mała kuchnia, mieściła
stół z trzema krzesłami, lodówkę i kilka szafek. Sypialnię, nie licząc bałaganu, butelek po przeróżnych alkoholach, paczek papierosów, było tu niskie dwuosobowe łóżko z beżową narzutą, obok dwie szafki nocne a na jednej z nich rozbita lampka,zepsuta szafa, przewrócony telewizor. Natomiast trzeci i ostatni pokój, był najmniejszy z wszystkich. Znajdował się tam stary materac, rozwalający się regał na którym stało pełno książek i komoda.
***
Następnego dnia Kastiel wraz z Nigtmare udali się na poszukiwanie jedzenia. Słońce mocno grzało, ptaki radośnie świergotały. Kastiel wraz z Nightmare udali się na poszukiwanie jedzenia. Po kilkunastu metrach, skręcili w wąską drogę, szli przez gęsty i zarośnięty las, po chwili weszli na małą polankę, gdzie Kastiel na chwilę się zatrzymał i utkwił wzrok w miejscu pod drzewem. Podszedł do niego i zawołał dziewczynę. Przed nim były dwa zeszyty umieszczone w ziemię. Na jednym pisało Caleb Black, na drugim Evie Black.- Po co mnie... Kastiel, proszę cię, odejdźmy stąd.
- Nie. Wiedziałaś coś o tym? - zapytał.
- Ja... Tak. - odpowiedziała po dłuższej chwili.
- Wiesz może co z Lily?
Nie odpowiedziała. Ruszyła w głąb boru. Po upływie kilku minut byli przed niewielkim strumykiem, przy którym leżało ciało oparte o drzewo. Chłopak zobaczył swoją przyjaciółkę, czarne włosy opadały kaskadami na jej smukłe ramiona, blada i sina skóra kontrastowała z zakrzepłą krwią na jej szyi. Spojrzał na jej dłonie, w prawej trzymała nóż. Miała poderżnięte gardło, popełniła samobójstwo. W następnej chwili Kastiela olśniło. Podszedł do Nightmare, uniósł jej podbródek i zobaczył taką samą ranę jak u Lily. Spojrzał jej prosto w oczy i zapytał.
- A więc, Lily zabiłaś swoich rodziców?
-Tak.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
11 sierpnia jadę do Polski, a 20 jadę do Francji na 2 tygodnie, więc rodział będzie na początku września lub trochę później.
